- Z niezmienną irytacją słucham narzekań pacjentów na kolejki do specjalistów. A zdarza się też słyszeć, że my, lekarze, nie szanujemy pacjentów. A pacjenci? - słyszę od łódzkiego lekarza, ortopedy z 20-letnim stażem pracy.
Pod ZWiK na ul. Wierzbowej długa kolejka. Są koce, taborety, termosy, laptopy i książki. Jest też komitet kolejkowy, są numerki. I straż miejska, która kolejki pilnuje.
- Byłam zachwycona, że mogę się do lekarza umówić już na przyszły tydzień. A później przez dwa dni wisiałam na telefonie. Przychodnia jakieś żarty sobie robi! - złości się czytelniczka. A NFZ wyjaśnia, czy telefon może milczeć, czy nie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.