- W dramatycznie trudnym czasie pandemii z systemu ochrony zdrowia, który ledwie zipie, wypadają lekarze, ponad dwa tysiące, ci, którzy mogliby ratować ludzi - alarmuje dr Paweł Czekalski, szef Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi.
Po dwóch latach od zakończenia głośnych protestów i głodówek rezydentów przyszedł czas podsumowań. - Najważniejsze obietnice ministra zdrowia nie zostały spełnione. Szpitale są w gorszej kondycji, niż były w czasie naszych protestów - mówi łódzki lekarz z Porozumienia Rezydentów.
Moim zdaniem politycy dążą do tego, aby pozamykać szpitale. Czytałem niedawno, że w ciągu czterech lata zamknięto w Polsce 69 szpitali. Rozmowa z Janem Czarneckim, przewodniczącym Porozumienia Rezydentów OZZL
Dyżury łatane z dnia na dzień. Pacjenci odsyłani do izb przyjęć "po sąsiedzku". Zmniejszona liczba zabiegów. W łódzkich szpitalach jest źle, a od połowy lutego może być dramatycznie.
- Proponujemy spotkanie z przedstawicielami szpitali i wojewody, by zaradzić paraliżowi, który grozi placówkom medycznym - zapowiadają radni SLD w odpowiedzi na protesty lekarzy.
Już ponad 700 lekarzy z woj. łódzkiego odmówiło pracy powyżej 48 godz. tygodniowo. W samej Łodzi taką decyzję podjęło 550 medyków. I liczba ta cały czas rośnie. To oznacza, że od stycznia szpitale mogą mieć gigantyczne problemy z zapełnieniem grafików dyżurów.
150 lekarzy z CZMP, 30 ze Szpitala im. Kopernika, kilkudziesięciu z innych szpitali w regionie wypowiedziało klauzulę opt-out. Skutki odczujemy już w połowie grudnia. Na łódzkich oddziałach może zabraknąć lekarzy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.