Według świadka jeszcze w sierpniu 2019 roku właściciel upadających Zakładów Mięsnych "Zbyszko" miał go namawiać do kolejnych dostaw bydła. I przekonywać, że na uboju rytualnym można będzie ekstra zarobić.
"Mama wracała z pracy ze łzami, zestresowana, raz nawet miała siniaki" - zeznała córka głównej księgowej Zakładów Mięsnych "Zbyszko". Jej zdaniem w 2019 roku atmosfera w firmie była fatalna.
- Ekipa jest w stanie ubić rytualnie 20-25 sztuk bydła na godzinę, zdarzało się, że kończyła pracę po trzech godzinach - zeznawała przed sądem przedstawicielka firmy z Izraela, która domaga się od Zbyszka milionów.
- Gdybym nie został zamknięty w areszcie, mógłbym spłacać zadłużenie - przekonywał Zbigniew K., właściciel zakładów wędliniarskich "Zbyszko", który był winny kontrahentom miliony złotych. Przed łódzkim sądem zaczął się jego proces.
Zakłady Mięsne "Zbyszko" były regionalnym potentatem, a ich właściciel miał opinię filantropa. Co poszło nie tak?
Zakończyło się trwające ponad rok śledztwo w sprawie Zakładów Mięsnych Zbyszko. Według śledczych wysokość szkody wyrządzonej kontrahentom firmy przekracza 21 mln zł.
Na dwa konie nie było kupców, a w przypadku 20 wylicytowanych zwierząt kupujący nie wpłacili na czas deklarowanej kwoty. Dlatego już niedługo odbędzie się kolejna licytacja koni należących do aresztowanego właściciela Zakładów Mięsnych "Zbyszko". Pieniądze ze sprzedaży mają pokryć część roszczeń jego wierzycieli.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.