Pedagog i tata dwóch córek z Łodzi chce pozwać państwo polskie za chaos w szkołach po reformie edukacji i konsekwencje, z jakimi muszą mierzyć się dzieci z tzw. podwójnego rocznika.
Radni miejscy przekazali 9,5 tys. zł na pokrycie kosztów wniesienia pozwu zbiorowego przeciwko rządowi. Łódź wraz z innymi miastami chce odzyskać pieniądze za reformę edukacji, do której wbrew zapewnieniom PiS samorządy dopłacić musiały.
Pieniądze na założenie własnej firmy, szkolenia i opieka indywidualnego klienta. To niektóre z propozycji, które oferuje miasto zwolnionym nauczycielom i pracownikom niepedagogicznym.
Zuzia, Weronika, Hania, Iza i Michał, ostatni gimnazjaliści z gimnazjum nr 28 w Łodzi, opowiadają, jak będą wspominać ostatnie trzy lata w szkole i czego najbardziej się obawiają.
- Rok temu obiecywałem wam, że zgaszę światło w tej szkole. Ale nie zrobię tego, światło jest w was i nie da się go zgasić - powiedział podczas zakończenia roku szkolnego Bogusław Olejniczak, który przez 19 lat kierował Gimnazjum nr 1 w Łodzi.
Prawie 350 osób bez pracy i 8 mln zł na odprawy. Tak w Łodzi zakończy się rok szkolny 2018/2019, ostatni rok gimnazjów.
- Rok szkolny 2019/2020 to będzie pogrom - zapowiadało łódzkie ZNP na początku reformy edukacji. I nie myliło się. W samej Łodzi wypowiedzenia dostało właśnie ponad 300 nauczycieli. Ponad 100 nie dostało przedłużenia umowy.
- Łódź za trzy lata reformy edukacji zapłaci prawie 40 mln zł - wylicza urząd miasta. Subwencja oświatowa starcza na zaledwie połowę wszystkich wydatków na szkoły.
Prawie 10 mln zł pochłoną odprawy dla zwalnianych nauczycieli i pracowników administracyjnych szkół. I to dopiero początek wydatków związanych z kolejnym rokiem reformy edukacji w Łodzi.
Niemal dwukrotnie więcej szkół z systemem zmianowym, sale gimnastyczne tylko dla wybranych, stołówki i łazienki niedostosowane dla młodszych dzieci - NIK alarmuje, że łódzkie szkoły po reformie edukacji wyglądają fatalnie.
Wcześniejsza emerytura, praca w korporacji albo za granicą. Nauczyciele po likwidacji gimnazjów coraz częściej ani myślą dalej pracować w szkole i z powodzeniem szukają alternatyw. Czy w liceach i technikach, do których za chwilę przyjdzie podwójny rocznik, będzie miał kto uczyć?
Wraz z początkiem nowego roku szkolnego w Łodzi ruszy nowa szkoła branżowa pierwszego stopnia. Kształcić się tu mogą m.in. fryzjerzy, wizażyści czy cukiernicy specjalizujący się w lodach rzemieślniczych.
Najmłodsi uczniowie ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Koluszkach 14 lekcji w tygodniu spędzają w piwnicy. Te, które przed rozpoczęciem i po zakończeniu zajęć muszą zostać w szkole, także schodzą do podziemi.
Rządowa reforma edukacji będzie kosztować Łódź około 20 mln zł. Miasto chce odzyskać je w sądzie. - Chcemy wydać te pieniądze na edukację, ale na inne cele niż ideologiczne zamysły - mówi Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi.
Jeśli nauczyciele nie dostaną podwyżek, mają zacząć strajk dwa dni przed egzaminem gimnazjalistów i tydzień przed egzaminem ósmoklasistów. Sytuacja jest bardzo poważna. Wiceminister edukacji ostrzegała w Łodzi: - Nie da się przesunąć egzaminów czy też zmienić egzaminatorów.
Małpy w zoo mogłyby rzucać się na kraty, pluć na zwiedzających, ale mogą też po prostu się odwrócić. Coś takiego robią nauczyciele w podstawówkach, odwracają się od uczniów. Idą na zwolnienia, bo nie widzą innego sposobu wyjścia z tego stanu, w jaki popadło nauczycielstwo.
Po sześciu podstawówkach, teraz trzy szkoły średnie dostaną budynki po wygaszanych gimnazjach. - I lista jeszcze nie jest zamknięta - zaznacza urząd miasta.
Z fizyki czy chemii konkursów dla ósmoklasistów w tym roku nie będzie - zdecydował kurator oświaty w Łodzi. - Nie dość, że demotywuje to dzieci interesujące się tymi przedmiotami, to utrudnia im się walkę o miejsca w liceach - skarżą się rodzice
Ponad 100 drugoklasistów z łódzkich gimnazjów nie zdało do kolejnej klasy. Muszą powtarzać więc rok, ale... w szkołach podstawowych. To efekt "dobrej zmiany".
W tym roku na wprowadzenie reformy edukacji łódzki samorząd przeznaczył już prawie 900 tys. zł i kwota ta może jeszcze wzrosnąć.
Szkoły w Łodzi. W podstawówkach ścisk, w liceach przygotowywanie na ścisk, a w gimnazjach pusto. Minął rok od wprowadzenia reformy edukacji
Od września 2018 ponad 800 nauczycieli straci pracę, a kolejnych 700 nie ma co liczyć na pełny etat. Znów będą biegać między szkołami - tzw. nauczycieli wędrujących ma być 1,3 tys. Tak będzie wyglądał drugi rok reformy edukacji w województwie łódzkim.
Coraz więcej nauczycieli odchodzi na urlopy dla poratowania zdrowia. Korzystają ze starych, mniej restrykcyjnych zasad ich przyznawania i chcą uniknąć zwolnień po reformie edukacji.
W połowie marca okaże się, kto pokieruje nowymi podstawówkami i liceami. Jeśli dyrektorzy wygaszanych gimnazjów wygrają konkursy, kolejnych, na zwolnione przez nich stanowiska, już nie będzie.
Co najmniej po dwie klasy pierwsze będą w podstawówkach, które powstaną od września w miejsce wygaszanych gimnazjów. Niewykluczone, że do nowych szkół przeniosą się też starsze klasy z przepełnionych podstawówek.
Nauczyciele coraz liczniej odchodzą na urlopy dla poratowania zdrowia. Chcą w ten sposób skorzystać ze starych, mniej restrykcyjnych zasad ich przyznawania i uniknąć zwolnień po reformie edukacji.
Do pustoszejących gimnazjów wprowadzą się licea, a podstawówki przeniosą tam niektóre klasy. To tylko część zmian, jakie szykują się na mapie łódzkich szkół w związku z reformą edukacji.
W gimnazjach uczą się już tylko dwa roczniki. Za rok zostaną jedynie klasy trzecie. Szkoły zastanawiają się więc, co zrobić z pustoszejącymi budynkami i szukają najemców.
Skutki reformy edukacji uczniowie starający się o miejsca w ogólniakach odczują za rok. I to dosyć poważnie, bo budynki liceów nie są z gumy i nie pomieszczą nagle dwa razy więcej chętnych.
W gimnazjum nr 22 na Retkini od września będzie nowe przedszkole. To kolejny pomysł miasta na wykorzystanie budynków po wygaszanych w wyniku reformy edukacji szkołach.
- Czy normalnym jest, aby dziecko miało nerwicę i nie jadło z powodu stresu, jakim są oceny i nawał szkolnych obowiązków? Żeby nie miało czasu wolnego na zabawę, bo martwi się liczbą klasówek i zadań domowych? - pisze mama czwartoklasisty.
Radny Marcin Zalewski apeluje do władz miasta o utworzenie nowej podstawówki w miejsce likwidowanego gimnazjum przy ul. Duboisa. Na razie miasto takiej potrzeby nie widzi.
W szkolnych bibliotekach brakuje lektur dla siódmoklasistów. Podstawówki liczyły, że przejmą je od likwidowanych gimnazjów, ale z książek korzystają jeszcze dwa roczniki gimnazjalistów. To skutki reformy edukacji.
Na najbliższej sesji rady miasta zapadną decyzje zmieniające wygląd sieci łódzkich szkół. Zmienią się adresy liceów, powstaną nowe podstawówki.
Były obawy, niepokój, ale pierwszy szok minął, przyznają nauczyciele. Teraz oswojeni ze zmianami wypatrują już uczniów i nieśmiało snują plany na przyszłość. W łódzkich szkołach właśnie zaczyna się nowa epoka - po reformie.
Wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela, który w magistracie jest odpowiedzialny za oświatę, przygotował wniosek do minister edukacji Anny Zalewskiej. Miasto chce zwrotu kosztów poniesionych przez reformę.
Ponad pół tysiąca nauczycieli po wakacjach nie wróci do pracy w województwie łódzkim. Bez zatrudnienia zostaną przede wszystkim ci, którzy uczyli w gimnazjach angielskiego, chemii i fizyki. Najwięcej zwolnień ZNP przewiduje w Tomaszowie Mazowieckim, Łowiczu i Zduńskiej Woli.
Łódzki magistrat planuje specjalny program pomocy dla nauczycieli gimnazjów, którzy w związku z reformą edukacji stracą pracę. Według wyliczeń od września w Łodzi prawie stu nauczycieli nie wróci do szkół.
Od kilkunastu miesięcy burmistrz Błaszek pisał do ministerstwa edukacji narodowej z prośbą o spotkanie. I się doczekał.
Zmiany w edukacji kojarzą się głównie z likwidacją gimnazjów, zwalnianymi nauczycielami, podwójnym rocznikiem i ściskiem w podstawówkach. Może jednak da się znaleźć jej plusy?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.