Z każdym rokiem dzików w Łodzi przybywa, a sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli.
Grupa osób idzie przez las z bronią w ręku. Gdy spacerowicze zwracają im uwagę, że polowania zbiorowe w trakcie pandemii koronawirusa są zakazane, słyszą: "Ale przecież my się nie znamy". Według Łódzkiego Ruchu Antyłowieckiego myśliwi wykorzystują przepisy związane z epidemią koronawirusa do obchodzenia prawa.
Sejm zagłosuje w sprawie udziału dzieci w polowaniach. Przeciwnicy projektu twierdzą, że polowanie odciśnie na psychice dziecka piętno. Łódzcy myśliwi, że to lekcja o szacunku dla życia. "Zieloni próbują ograniczyć nasze prawo do wychowywania dzieci" - mówią.
Zbierają grzyby tam, gdzie pojawiają się myśliwi. Aktywiści z Łódzkiego Ruchu Antyłowieckiego zatrzymali polowanie pod Strykowem. PZŁ twierdzi, że jeden z nich potrącił autem myśliwego.
W Trzech Króli już od rana pod Lasem Karolewskim zaczęły parkować samochody członków Koła Łowieckiego "Złom". Myśliwi z bagażników wyjęli broń, z aut wypuścili psy. Ale polowania nie zaczęli. Na drodze stanęło im 30 aktywistów.
49 prokuratur rejonowych oraz prokuratura krajowa otrzymały zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Polski Związek Łowiecki. Zdaniem autora, burmistrza gminy Błaszki, myśliwi z PZŁ to "związek przestępczy o charakterze zbrojnym". To kolejna odsłona trwającej co najmniej od roku wojny Karola Rajewskiego z myśliwymi
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.