Drugi i trzeci strzelec drugiej ligi prawdopodobnie będą razem grać w Widzewie. Marcin Robak będzie miał wsparcie od pozyskanego z Bytovii Bytów Karola Czubaka. To nie koniec transferów...
Wreszcie w Widzewie zaczęło się coś dziać w kwestii wzmocnień. Jest duża szansa, że drużyna zostanie wzmocniona, a nie tylko uzupełniona.
Miłosz Mleczko z Lecha Poznań może zostać nowym bramkarzem Widzewa. 21-latek ma na koncie debiut w ekstraklasie.
Mimo optymistycznych zapowiedzi w transferach Widzewa niewiele się zmienia. A do pierwszego meczu w nowym sezonie pozostały tylko cztery dni, zaś do rozpoczęcia ligi - 17.
Pierwszy letni sparing Widzewa miał dać odpowiedź, którzy z trenujących z drużyną nowych piłkarzy może być wzmocnieniem. Większość nie nadaje się nawet na uzupełnienie kadry.
W pierwszym sparingu pod wodzą Enkeleida Dobiego Widzew wysoko pokonał Pogoń Grodzisk Mazowiecki. Większość sprawdzanych nowych zawodników nie zdała egzaminu.
Dwaj młodzi piłkarze z Niemiec mają przyjechać na testy do Widzewa. Jeden z nich występował w reprezentacji Polski juniorów, a obaj uczyli się grać w świetnych klubach.
MOSiR zamknął dla kibiców ośrodki treningowe na Łodziance i przy ul. Krańcowej, co oznacza, że kibice Widzewa nie zobaczą na żywo sparingu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki. Przyczyną jest koronawirus.
W przerwie zimowej szefowie Widzewa obiecali drużynie premię za awans do pierwszej ligi. Nie wiadomo jednak, czy zostanie ona wypłacona.
Gdyby w tym tygodniu Widzewowi przyszło rozegrać oficjalny mecz, w lidze czy też w Pucharze Polski, z trudem udałoby się zebrać jedenastkę. O rywalizacji na pozycjach należy zapomnieć.
"Mądrzy ludzie uczą się na swoich błędach, a jeszcze mądrzejsi wyciągają wnioski z błędów innych". Niestety, żadna z tych maksym raczej nie znajduje zastosowania w Widzewie, powielającym błędy.
Jest awans, jest rewolucja - tak wyglądają kolejne przerwy letnie w Widzewie. Tym razem jest podobnie, bo może nie trzeba tworzyć drużyny od nowa, ale na pewno mocno zmienić dotychczasową.
Na pierwszym treningu Widzewa brakuje Adama Radwańskiego, który chce odejść z klubu. Jego menedżer proponuje rozwiązanie kontraktu.
- Dotąd jeździłem rowerem, a Widzew wsadził mnie do sportowego samochodu - tak Enkeleid Dobi porównał przenosiny z Polkowic do Łodzi. Zadanie ma bardzo trudne, bo musi stworzyć drużynę.
Akademia Widzewa i Sokół Aleksandrów musiały przerwać zajęcia z powodu zakażenia koronawirusem u pracujących tam ludzi.
Zakończył się jeden z najbardziej zwariowanych sezonów w historii Widzewa. Za kilka czy kilkanaście lat będzie traktowany jak sukces, jednak dziś wciąż budzi niesmak, mimo zrealizowania głównego celu...
W sobotę po meczu Widzewa ze Zniczem Pruszków grupa kilkudziesięciu kiboli wtargnęła na murawę stadionu. Grozili piłkarzom zabierali im koszulki, dwóch zawodników zostało uderzonych.
Zgodnie z przewidywaniami nowym trenerem Widzewa został Enkeleid Dobi. Albańczyk podpisał roczny kontrakt.
Enkeleid Dobi będzie w nowym sezonie nowym trenerem Widzewa. To czwarty obcokrajowiec na tym stanowisku w historii klubu z al. Piłsudskiego.
Enkeleid Dobi i Dariusz Skrzypczak są najpoważniejszymi kandydatami na trenera Widzewa. Większe szanse ma Albańczyk.
Pięć lat po reaktywacji Widzew będzie mieć już dziesiątego trenera. To chyba jedna z odpowiedzi, dlaczego spełnianie wielkich aspiracji idzie tak ciężko i powoli.
Zamiast cieszyć się z awansu do pierwszej ligi, w Widzewie przygotowują się do rozliczeń zakończonego sezonu. Już zaczęły się zmiany, ale to nie koniec...
Widzew rozstał się z trenerem Marcinem Kaczmarkiem. Dwa dni temu drużyna wywalczyła awans do pierwszej ligi.
Było coś gorszego od nieudolnych piłkarzy Widzewa, którzy awansowali do pierwszej ligi tylko dlatego, że przeciwnicy grali równie żenująco. To kibole, którzy wtargnęli na boisko i pobili zawodników.
Zamiast cieszyć się z największego sukcesu Widzewa w ostatnich latach, kibice w sobotni wieczór opuszczali stadion załamani. Nie mogli pogodzić się z tym, że ich ukochany klub staje się pośmiewiskiem.
Po meczu ze Zniczem Pruszków kibole Widzewa wbiegli na murawę. Wygrażali piłkarzom, dwóch z nich uderzyli.
"Niezależnie, co się zdarzy, żądamy zmian w zarządzie i wśród piłkarzy" - taki transparent zawisł na ogrodzeniu boiska na początku meczu Widzewa ze Zniczem Pruszków. Kibice mieli rację, bo sezon skończył się w sposób skandaliczny. Ich drużyna przegrała, mimo to awansowała do I ligi.
Zamiast już myśleć o wakacjach, wyjątkowo w tym roku krótkich, piłkarze Widzewa muszą drżeć o wynik meczu ze Zniczem Pruszków. Bo tylko wygrana zapewni im awans niezależnie od innych rozstrzygnięć.
Władze Łodzi przedstawiły klubom projekt podziału dotacji na sport. Najwięcej ma dostać siatkarski ŁKS Commercecon, a na podwyżkę może liczyć tylko piłkarski Widzew, jeśli awansuje do pierwszej ligi.
Czerwona kartka dla Wojciecha Pawłowskiego oznacza dla Widzewa podwójne kłopoty: brak w ostatnim meczu sezonu podstawowego bramkarza i przede wszystkim ewentualnych zmienników.
Mimo że rząd zapowiedział kolejne złagodzenie obostrzeń wprowadzonych z powodu pandemii koronawirusa, nie oznacza to jednak, że ostatni mecz Widzewa będzie mogło obejrzeć 9 tys. kibiców.
Piłkarze Widzewa mają czego żałować. Gdyby tylko zremisowali z Resovią, w ostatniej kolejce do awansu wystarczyłoby zdobycie jedynie punktów. A tak muszą pokonać niezły ostatnio Znicz Pruszków.
W przypadku Widzewa dno nie istnieje. Kiedy już wydaje się, że nie można zagrać gorzej, przychodzi taki mecz z Resovią, a awans będący na wciągnięcie ręki kolejny raz się oddalił. Szkoda, bo wygrana gwarantowała miejsce w czołowej dwójce.
Gdyby Widzew wygrał z Resovią, miał nawet szansę już w przedostatniej kolejce zapewnić sobie awans. Niestety, kolejny raz zagrał bardzo słabo. Ma jednak szansę uniknąć baraży, ponieważ Stal Stalowa Wola pokonała GKS Katowice 2:0.
Niewiele brakuje, żeby po pięciu latach Widzew wrócił na drugi poziom rozgrywek w Polsce. Trzeba tylko wygrać dwa mecze...
Wywołaliśmy małą wojnę łódzko-łódzką. Nieświadomie, bo nie spodziewaliśmy się, że informacja o tym, że oba stadiony mają mieć identyczną pojemność, wywoła u kibiców ŁKS i Widzewa tak wielkie emocje.
Marcin Robak zarabia bardzo dużo jak na drugą ligę, czasami na boisku jest egoistą, ale bez niego Widzew nie byłby dziś na pierwszym miejscu w tabeli. Po to właśnie sprowadzano go do Łodzi.
Takiego Widzewa, jak w meczu ze Stalą Stalowa Wola, nie widzieliśmy od końcówki rundy jesiennej. Nagrodą za dobrą i skuteczną grę było efektowne zwycięstwo i powrót na pozycję lidera.
Od 23 dni Widzew nie wygrał meczu, choć w tym czasie rozegrano cztery kolejki. I mimo że gra z 12. w tabeli Stalą Stalowa Wola, wcale nie jest faworytem, bo rywal spisuje się ostatnio świetnie.
Widzew zrobił kolejny kroczek w kierunku awansu do pierwszej ligi, ale jego gra - choć dużo lepsza niż w kilku dwóch wcześniejszych meczach - nie zachwyciła.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.