- W MOPS mówią: "trzeba czekać", a ludzie nie mają co włożyć do garnka - beneficjenci zasiłków alarmują o opóźnieniach.
- Czuję się już tak zdołowany, że gdyby nie moje przekonania, to chyba targnąłbym się na życie - mówi pan Andrzej. MOPS w Łodzi zapewnia, że pieniądze są - trzeba je odebrać samemu lub wytrzymać jeszcze kilka dni.
Biorą pożyczkę, choć wiedzą, że nie oddadzą. Podpisują umowę na telefon komórkowy, za który nie płacą. A gdy taki klient na dodatek ma dziecko i nie chce płacić na nie alimentów, to żadną siłą nie da się go przekonać, żeby poszedł do pracy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.