- Od kiedy zamontowali tę bramę, bez klucza się tutaj nie dostaniesz. Najbardziej się boję, że umrę, bo nikt nie przyjdzie mi z pomocą. Nawet pogotowie nie może teraz tu wejść - opowiada Paweł Granas, mieszkaniec kamienicy w Łodzi.
- W MOPS mówią: "trzeba czekać", a ludzie nie mają co włożyć do garnka - beneficjenci zasiłków alarmują o opóźnieniach.
W ciągu dwóch tygodni wiosennych było tyle umieszczeń dzieci w pieczy zastępczej, ile zwykle zdarza się w ciągu miesiąca. W tym czasie w Polsce głośno było o dramacie ośmioletniego Kamila z Częstochowy, którego nikt przed przemocą nie obronił.
Angela niedawno straciła pracę, nie ma za co żyć. "Już brak karmy - zapasy skończone" - napisała w mediach społecznościowych, prosząc o jedzenie dla siebie i swojego psa.
Jedna trzecia pracowników MOPS-u w Łodzi poszła na zwolnienia chorobowe. 30 osób złożyło wypowiedzenia, a kolejne zapowiadają, że to zrobią.
Oficjalnie pracownicy socjalni łódzkiego MOPS od 1 sierpnia już nie strajkują. W praktyce do pracy wróciło 65, którzy strajkowali, 44 poszło na urlopy, a 144 jest na zwolnieniach.
Sprawdziliśmy ostatnio z żoną definicję biedy. Żona się rozpłakała. Ja poczułem się jak zero.
Strajk MOPS w Łodzi. - W czasie tych trzech miesięcy doświadczamy presji wywieranej na nas różnymi metodami, to także m.in. sytuacja, która się zadziała w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Pracodawca nie dysponuje wyrokiem w sprawie orzekania o tym, czy nasz strajk jest legalny czy nie - podkreśla Alicja Nowakowska z komitetu strajkowego.
Strajkujący od trzynastu tygodni terenowi pracownicy socjalni z łódzkiego MOPS wielokrotnie powtarzali, że ich działania są spowodowane unikaniem rozmów ze strony władz miasta. Propozycji porozumienia wciąż nie ma. Jest za to sądowny zakaz prowadzenia protestu. Tak przynajmniej twierdzi rzecznik ośrodka.
Według wyliczeń strajkujących pracowników MOPS spełnienie ich postulatów kosztowałoby 6 mln zł. Jeśli strajk będzie trwać, koszty wizerunkowe mogą być dużo wyższe.
- Władzom Łodzi musi zależeć na jak najszybszym zakończeniu strajku pracowników MOPS-u - uważają przedstawiciele partii Razem. I apelują o wznowienie rozmów z protestującymi.
- Ja pana proszę, niech im pan coś powie, bo się do lekarza spóźnię - prawie płakała kobieta w ciąży. - Droga pani, my tu jesteśmy tylko po to, żeby ich kto nie rozjechał - wzdychał policjant. A po skrzyżowaniu marszałków chodzili pracownicy MOPS.
Pracownicy MOPS-u nie przestają protestować. W czwartek i w piątek mają blokować centrum miasta.
UMŁ składa doniesienie na strajkujących pracowników MOPS-u, uznając, że w ich pismach są groźby pozbawienia życia. - Nie mieliśmy na myśli prezydent Hanny Zdanowskiej - biją się w piersi strajkujący.
Pracownicy łódzkiego MOPS-u ponownie wyszli na ulice - w ramach prowadzonego strajku blokując tym razem skrzyżowanie al. Piłsudskiego z al. Śmigłego-Rydza. Efektem były większe niż zwykle korki i wstrzymany ruch komunikacji miejskiej na blisko dwie godziny.
Pracownicy łódzkiego MOPS zapowiadają blokady ważnych skrzyżowań - i to w godzinach szczytu. Dobrze wiedzą, że korki w Łodzi złoszczą ludzi. - Nie mamy wyjścia - mówią.
Gdy służby, jedna po drugiej, odmówiły interwencji, pan Roman zadzwonił do opiekunki. - Najpierw rozłożyła ręce. Później wyszła z domu, żeby sprowadzić kogoś silnego. Na szczęście niedaleko trwa budowa. Budowlańcy przyszli, żeby mnie podnieść. Czy tak powinna wyglądać pomoc? - pyta.
Przez strajk w MOPS wielu łodzian nie dostało zasiłków. - Współczujemy. Ale nasze pensje to dramat - mówią strajkujący pracownicy socjalni.
- Normalnie dostaję zasiłek w połowie miesiąca. W maju nie dostałam. Gdyby nie pomoc stowarzyszenia, które robi paczki żywnościowe, nie miałabym czym nakarmić dzieci - mówi pani Joanna. To efekt strajku pracowników MOPS w Łodzi?
Zapowiadało się na porozumienie, ale konflikt na linii miasto - pracownicy MOPS właśnie wybuchł z podwójną siłą. "Zrywam wszelkie rozmowy z Państwa organizacją zawodową" - napisał w liście do strajkujących Adam Wieczorek, wiceprezydent Łodzi odpowiedzialny za sprawy społeczne w mieście.
W środę (8 czerwca) między godz. 14.30 a 16.30 protestować będą pracownicy MOPS. Mają to robić na trasie: Kilińskiego, Piłsudskiego (jezdnia północna), Mickiewicza do Wólczańskiej, a następnie al. Kościuszki, Zamenhofa, Nawrot i Kilińskiego.
Pracownicy terenowi z łódzkiego MOPS-u strajkują od sześciu tygodni. Zapowiadali eskalację działań. Teraz odwołują zaplanowane na czwartek (2 czerwca) i piątek (3 czerwca) blokowanie ruchu tramwajów w centrum miasta.
Na sesji Rady Miejskiej w Łodzi po raz kolejny pojawili się strajkujący pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi. Głośny protest utrudniał prowadzenie obrad.
"Blokowaliśmy wyjazd z urzędu, plac Komuny Paryskiej. Byliśmy w zoo na konferencji, której organizatorem była pani Hanna Zdanowska. Nic z tych rzeczy nie skutkowało na postawę pani Zdanowskiej. Dlatego musimy zaostrzyć naszą akcję protestacyjną" - informują w mediach społecznościowych strajkujący pracownicy socjalni z łódzkiego MOPS-u.
- Mówią, że jesteśmy fundamentem pracy społecznej i właśnie ten fundament zaczął się kruszyć - mówi jedna z uczestniczek strajku pracowników socjalnych, który trwa od trzech tygodni. 65 proc. z nich zarabia najniższą krajową, choć, jak mówią, ich praca nigdy się nie kończy. Nawet podczas protestu.
Pracownicy socjalni z łódzkiego MOPS- u domagają się tysiąca złotych podwyżki z wyrównaniem od stycznia, 65 proc. z nich, mimo wielu lat doświadczenia w zawodzie, zarabia najniższą krajową. Strajk rozpoczęli 26 kwietnia. Pracownicy socjalni protestowali już przed Orientarium w dniu jego otwarcia, na sesji rady miejskiej, regularnie manifestują też przed siedzibą Urzędu Miasta Łodzi.
- Nie zamierzamy odpuścić ani pani prezydent, ani państwu radnym, dopóki nie zagwarantują nam państwo 2 mln 800 tys. zł na podwyżki - mówił radnym Rady Miejskiej w Łodzi Ireneusz Tonderys, przedstawiciel strajkujących pracowników MOPS-u.
Ok. 150 pracowników socjalnych z MOPS strajkuje od 26 kwietnia. - Chodzi o naszą godność - mówią. Część z nich przyszła protestować pod Orientarium, które właśnie otwiera się w Łodzi.
Pomoc dla Ukrainy. Od czwartku (17 marca) obywatele Ukrainy, którzy przekroczyli granicę po 24 lutego, a także osoby, które zapewniły uchodźcom zakwaterowanie, mogą ubiegać się o dofinansowanie.
Jeszcze w środę wieczorem pan Rafał i pani Karolina byli przekonani, że za cztery dni razem z czworgiem dzieci znajdą się na bruku. Widmo bezdomności nadal nad nimi ciąży. - Zależy nam tylko na jednym: żebyśmy nie musieli się rozdzielać - mówią.
Nie wszystkie dzieci w Łodzi mają co dzień ciepły posiłek. Potrzebna jest pomoc. Dzięki niej kolejne dziecko nie będzie stało pod stołówką, patrząc z tęsknotą, jak inne dzieci jedzą pyszną zupę.
- Jeśli widzimy osobę, która potrzebuje pomocy, nie wahajmy się i zadzwońmy pod numer straży miejskiej, czyli 986, lub też pod numer 112 - mówi komendant Patryk Polit. Pracownicy MOPS-u w Łodzi i łódzcy strażnicy miejscy zadbają o osoby bezdomne przebywające na terenie miasta w najtrudniejszym - zimowym - okresie.
Fundacja Szczęśliwej Drogi, która pomaga młodzieży wychodzić z pieczy zastępczej, szuka nowych podopiecznych. Miejsc jest około 70. - Chcemy pokazać młodzieży, że ich życie może być lepsze i dać im narzędzia, żeby stało się to rzeczywistością - mówi Kamilla Gibas, prezeska fundacji.
W Łodzi około 200 dzieci czeka na rodzinę zastępczą, która otoczy ich opieką i miłością. Wśród nich jest rodzeństwo w wieku 5 i 7 lat. Domu dla nich szuka się w całej Polsce. - Nie ma już mowy o nieudanych próbach - mówi Karolina Tatarzyńska z łódzkiego MOPS-u.
Na początku czułam się nieswojo, że gdzieś tam jest ta druga mama. Dzieci są rozdwojone pomiędzy dwoma światami, ale z czasem same dochodzą do tego, że mama biologiczna nie musi być najważniejsza.
Są po ciężkich przejściach, trafili do domu dziecka, ale jak najszybciej potrzebują domu. - Nawet spoza województwa łódzkiego - apeluje MOPS w Łodzi. Znajdzie się dla nich rodzina zastępcza?
Niecały miesiąc został, by z mapy miast zniknęły duże domy dziecka, w których mieszkają dzieci poniżej 10. roku życia. Aby się to udało, w Łodzi potrzeba jeszcze ok. 100 rodzin zastępczych.
Hania trafiła do domu dziecka, gdy kurator zastał w domu pijaną mamę. Była otyła i opuchnięta, bo jadła tylko fast food, miała kilkumiesięczne opóźnienia rozwojowe. I miała cały czas ten sam wyraz twarzy. Nie umiała się uśmiechać.
W kwarantannie jest dziewięcioro dzieci oraz kilkunastu pracowników placówki, w tym dyrektorka Domu Dziecka nr 3 w Łodzi. W poniedziałek, 4 maja, wszyscy będą mieli przeprowadzone testy pod kątem zakażenia koronawirusem.
Chciałbym po prostu zobaczyć znowu niebo, poczuć, że nadeszła wiosna, na chwilę wyjść z tych murów. Od 37 dni patrzę na białe kraty w oknie.Tak czuje się wychowanek domu dziecka w czasie epidemii koronawirusa.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.