"W moim przypadku work-life balans to słowna wydmuszka". Przepracowani przedstawiciele pokolenia Z mają dość.
- Czułem się tak, jakbym był przedmiotem, nie człowiekiem - o swojej pracy w gastronomii opowiada Wiktor Chimiak, łodzianin.
Maria, urzędniczka z wieloletnim stażem, zamieniła urząd na restaurację: - Gdy szala goryczy się przelała, wyszłam tak, jak stałam. Ola dodaje: - Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.I budżetówka, i prywatne firmy mają swoje plusy i minusy.
Kiedy słyszę, że należę do "roszczeniowego pokolenia Z, które nie chce ciężko pracować", zastanawiam się, czy rzeczywiście jestem leniwy, czy może nie chcę uginać karku przed pracodawcą z pokolenia boomersów, który głęboko w poważaniu ma rozsądne warunki pracy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.